Sobota, 21 czerwca 2014
Kategoria 4. 100-200 km
Etap 9: Piła - Gorzów
Przed wyjazdem zaproponowałem Jackowi, żebyśmy do Gorzowa wjechali równo. Czas na podjęcie decyzji dałem mu do czasu, aż nie miniemy Człopy.
Na ostatni etap prognozy ponownie nie były najlepsze, a co gorsza dość szybko się o tym przekonaliśmy. Dosłownie kilka minut po wyjeździe z Piły zaczęło siąpić, a następnie opady się nasiliły. Byliśmy więc zmuszeni przyodziać kurtki przeciwdeszczowe. Jechało się więc ciężko, bo ponownie także temperatura nie rozpieszczała. Jeszcze przed pierwszym postojem nasz dwuosobowy peleton się rozdzielił. Skrzatowi, jak co rano jechało się ciężko, więc na jednym z podjazdów odskoczyłem i postanowiłem, że poczekam na pierwszym postoju. W międzyczasie opady ustały, ale wilgotność powietrza ciągle była wysoka. W takich warunkach przemierzaliśmy kolejne kilometry, znacznie zbliżając się do Człopy, o którą stoczyliśmy krótki, ale intensywny pojedynek, który rozstrzygnąłem na swoją korzyść. Chwilę później, wzorem dnia poprzedniego, zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji na ciepłą herbatę.
Po drugiej przerwie ruszyliśmy dalej, a chwilę później ostatecznie ustaliliśmy, że dzisiejszy etap, będący jednocześnie metą całej eskapady nie będzie miał zwycięzcy. Postanowiliśmy nie szachować się na finałowych kilometrach i do Gorzowa wjechać jednocześnie. Zbliżając się do Dobiegniewa dało się wyczuć, że wjeżdżamy już na swoje tereny. Zostaliśmy na nich przywitani kolejnym tego dnia deszczem. Postój jednak był w planie, więc nie skomplikowało to jakoś specjalnie naszych planów. Uzupełniliśmy więc płyny i kalorie i umówiliśmy się, że następny i jednocześnie ostatni przystanek zrobimy w Strzelcach.
Na strzeleckim rynku Skrzat przyodział bardziej rowerowy ekwipunek, bo dotąd jechał w długich spodniach. Jak stwierdził na zaplanowanych na mecie zdjęciach musi się jakoś prezentować. :) Za Strzelcami pogoda się odmieniła - wyszło słońce i temperatura rosła, a że nasze kurtki przeciwdeszczowe nie przepuszczały nie tylko deszczu, ale także nie wypuszczały nic na zewnątrz, toteż zrobiło się naprawdę gorąco. Sielanka nie trwałą jednak długo, bowiem w Różankach nadciągnęła mega chmura, więc spodziewaliśmy się, że jeszcze przed metą przyjdzie nam zmoknąć. I faktycznie - tablicę Gorzowa minęliśmy już w strugach deszczu, ale co najważniejsze - wjechaliśmy równo, z rękoma uniesionymi w górę. :)
Na ostatni etap prognozy ponownie nie były najlepsze, a co gorsza dość szybko się o tym przekonaliśmy. Dosłownie kilka minut po wyjeździe z Piły zaczęło siąpić, a następnie opady się nasiliły. Byliśmy więc zmuszeni przyodziać kurtki przeciwdeszczowe. Jechało się więc ciężko, bo ponownie także temperatura nie rozpieszczała. Jeszcze przed pierwszym postojem nasz dwuosobowy peleton się rozdzielił. Skrzatowi, jak co rano jechało się ciężko, więc na jednym z podjazdów odskoczyłem i postanowiłem, że poczekam na pierwszym postoju. W międzyczasie opady ustały, ale wilgotność powietrza ciągle była wysoka. W takich warunkach przemierzaliśmy kolejne kilometry, znacznie zbliżając się do Człopy, o którą stoczyliśmy krótki, ale intensywny pojedynek, który rozstrzygnąłem na swoją korzyść. Chwilę później, wzorem dnia poprzedniego, zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji na ciepłą herbatę.
Po drugiej przerwie ruszyliśmy dalej, a chwilę później ostatecznie ustaliliśmy, że dzisiejszy etap, będący jednocześnie metą całej eskapady nie będzie miał zwycięzcy. Postanowiliśmy nie szachować się na finałowych kilometrach i do Gorzowa wjechać jednocześnie. Zbliżając się do Dobiegniewa dało się wyczuć, że wjeżdżamy już na swoje tereny. Zostaliśmy na nich przywitani kolejnym tego dnia deszczem. Postój jednak był w planie, więc nie skomplikowało to jakoś specjalnie naszych planów. Uzupełniliśmy więc płyny i kalorie i umówiliśmy się, że następny i jednocześnie ostatni przystanek zrobimy w Strzelcach.
Na strzeleckim rynku Skrzat przyodział bardziej rowerowy ekwipunek, bo dotąd jechał w długich spodniach. Jak stwierdził na zaplanowanych na mecie zdjęciach musi się jakoś prezentować. :) Za Strzelcami pogoda się odmieniła - wyszło słońce i temperatura rosła, a że nasze kurtki przeciwdeszczowe nie przepuszczały nie tylko deszczu, ale także nie wypuszczały nic na zewnątrz, toteż zrobiło się naprawdę gorąco. Sielanka nie trwałą jednak długo, bowiem w Różankach nadciągnęła mega chmura, więc spodziewaliśmy się, że jeszcze przed metą przyjdzie nam zmoknąć. I faktycznie - tablicę Gorzowa minęliśmy już w strugach deszczu, ale co najważniejsze - wjechaliśmy równo, z rękoma uniesionymi w górę. :)
Uczestnicy:
Gracku
Skrzat
- DST 123.77km
- Czas 06:12
- VAVG 19.96km/h
- VMAX 45.00km/h
- Sprzęt Author Compact Logic Series
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj