Sobota, 14 czerwca 2014
Kategoria 4. 100-200 km
Etap 3: Świnoujście - Ustronie Morskie
Po wczorajszym sukcesie i etapowym i energetycznym Maciej nie odłączył się od peletonu. :) Rozruch do promu to typowa "dojazdówka". Później tempo wzrosło, a pierwsza premia lotna w Międzyzdrojach przypadła w udziale Skrzatowi, który nie sygnalizując ataku, wysunął się na czoło stawki około 100 metrów przed tablicą miejscowości. Przemierzyliśmy całą promenadę, zahaczając o molo, a później... było już tylko gorzej. ;) Zaczęły się liczne podjazdy, niektóre kilkuset metrowe. Wprawdzie w ślad za nimi szły zjazdy, ale nawet one nie były w stanie zrekompensować sił straconych na powolnym mieleniu. Waluś przyznał, że pierwszy raz od Szczecina musiał zejść na dwójkę z przodu. :)
Wyjeżdżając z lasu, w Wisełce, naszym oczom ukazała się ciemna chmura i pomni wczorajszych doświadczeń przycupnęliśmy do przystanku autobusowym, co już 2 minuty później okazało się strzałem w dziesiątkę. Solidnej ulewie "kibicowaliśmy" na szczęście tylko jako obserwatorzy.
Dalej trzymaliśmy się trasy 102 aż do Pobierowa, przed którym ogłoszona została lotna premia. Niestety od momentu ogłoszenia do samej tablicy mieliśmy jeszcze około 5 km, co spowodowało mocne nadszarpnięcie sił moich i Walusia. Skrzat po zdobyciu Międzyzdrojów, tym razem postanowił odpuścić. Ale ja i Waluś wykonaliśmy zdecydowanie za długi sprint, o czym przekonał mnie palący ból w udach, na szczęście krótkotrwały i ukojony zdobyciem pierwszego poważnego ośrodka. :) Ale muszę przyznać, że momentami "odcinało". Na szczęście Maćkowi też... :)
Dalsza droga to super widoki podziwiane głównie ze szlaku R10, którego stan fragmentami pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie odcinek około 10 km przed Mrzeżynem - najpierw betonowe płyty, a później bruk dał nam się mocno we znaki. Poza tym fragmentem jechało się przyjemnie. Na kilkanaście kilometrów przed metą zaczęły się szachy i rozprowadzanie, co było utrudniane przez spory ruch pieszych i rowerzystów na szlaku. Pod koniec zorganizowaliśmy dłuższy postój w Kołobrzegu i przejażdżkę po nieczynnym (czy aby na pewno?) lotnisku kilka kilometrów dalej. Ostatecznie etap nie został rozstrzygnięty, bowiem na skądinąd europejskim szlaku zabrakło tablicy miejscowości, w tym przypadku Ustronia Morskiego.
Wyjeżdżając z lasu, w Wisełce, naszym oczom ukazała się ciemna chmura i pomni wczorajszych doświadczeń przycupnęliśmy do przystanku autobusowym, co już 2 minuty później okazało się strzałem w dziesiątkę. Solidnej ulewie "kibicowaliśmy" na szczęście tylko jako obserwatorzy.
Dalej trzymaliśmy się trasy 102 aż do Pobierowa, przed którym ogłoszona została lotna premia. Niestety od momentu ogłoszenia do samej tablicy mieliśmy jeszcze około 5 km, co spowodowało mocne nadszarpnięcie sił moich i Walusia. Skrzat po zdobyciu Międzyzdrojów, tym razem postanowił odpuścić. Ale ja i Waluś wykonaliśmy zdecydowanie za długi sprint, o czym przekonał mnie palący ból w udach, na szczęście krótkotrwały i ukojony zdobyciem pierwszego poważnego ośrodka. :) Ale muszę przyznać, że momentami "odcinało". Na szczęście Maćkowi też... :)
Dalsza droga to super widoki podziwiane głównie ze szlaku R10, którego stan fragmentami pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie odcinek około 10 km przed Mrzeżynem - najpierw betonowe płyty, a później bruk dał nam się mocno we znaki. Poza tym fragmentem jechało się przyjemnie. Na kilkanaście kilometrów przed metą zaczęły się szachy i rozprowadzanie, co było utrudniane przez spory ruch pieszych i rowerzystów na szlaku. Pod koniec zorganizowaliśmy dłuższy postój w Kołobrzegu i przejażdżkę po nieczynnym (czy aby na pewno?) lotnisku kilka kilometrów dalej. Ostatecznie etap nie został rozstrzygnięty, bowiem na skądinąd europejskim szlaku zabrakło tablicy miejscowości, w tym przypadku Ustronia Morskiego.
Uczestnicy:
Gracku
Skrzat
Waluś
- DST 126.02km
- Czas 06:26
- VAVG 19.59km/h
- VMAX 48.40km/h
- Sprzęt Author Compact Logic Series
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj